Informacje
Kategoria
Data
Tagi
Kto ma mady, ten ma wyczyńca
Według Tomasza Turka, rolnika z województwa lubuskiego, na polach, na których są mady, będzie pojawiał się wyczyniec polny. Mimo że pan Tomasz stosuje system uprawy bezorkowej, to nie ma problemu z kompensacją czy uodparnianiem się chwastów. Rolnik znalazł skuteczny sposób na ich zwalczanie.
Lustracja plantacji pszenicy
Mady nadodrzańskie to gleby charakteryzujące się całkiem dużą próchnicznością (3‑5% próchnicy w profilu gleby). Są to gleby raczej ciężkie i bardzo często towarzyszy im wyczyniec. To właśnie między innymi na nich gospodaruje Tomasz Turek, zarządca w Gospodarstwie Rolnym Kowalów Stanisława Bakana. Powierzchnia gruntu wynosi ok. 2000 hektarów. Gospodarstwo znajduje się w miejscowości Kowalów (pow. słubicki, woj. lubuskie).
„W gospodarstwie, którym zarządzam, ok. 400 ha to mady nadodrzańskie. I tam wyczyniec jest obecny od zawsze. To zasada, która zawsze się sprawdza: „kto ma mady, ten ma wyczyńca”. Stosujemy na nich system bezorkowy już od 15 lat. Teoretycznie mogłoby to sprzyjać namnażaniu się chwastów, ale mam na to sposób…” – rozpoczyna Tomasz Turek.
Warto wiedzieć
Pomimo że wyczyniec jest zwalczany już od wielu lat, dzięki rotowaniu substancji aktywnych i mądremu gospodarowaniu chwasty nie są zbyt uciążliwe, nie uodporniły się też na stosowane środki.
Raz lepsza orka, raz system bezorkowy...
Pomimo stosowania głównie systemu uprawy bezorkowej na większości pól Tomasz Turek nie zaobserwował zwiększenia zachwaszczenia czy uodparniania się chwastów. Rolnik przyznaje, że raz na 5‑6 lat ziemia jest przewracana pługiem i dlatego nie występuje problem z namnażaniem się agrofagów.
W gospodarstwie, którym zarządza pan Tomasz, występują też pola, na których system uproszczony stosowany jest znacznie dłużej. Czy sprawdza się on lepiej od tradycyjnej uprawy roli?
„Każdy rok jest inny, czasem orka jest lepsza, innym razem okazuje się, że system bezpłużny przynosi większe korzyści. Na pewno ten drugi zatrzymuje wodę w glebie” – podkreśla Tomasz Turek.
„Przyczyn, dla których nie orzemy, jest wiele. Przy takiej ilości hektarów nie bylibyśmy w stanie wyjechać z pługiem na wszystkie pola i uprawiać ich tradycyjnie. Na pewno zaletą systemu bezorkowego jest też większa kumulacja próchnicy w górnej warstwie gleby niż po użyciu pługu. Populacja dżdżownic jest również dużo większa” – wyjaśnia.
W 2018 roku orka się nie sprawdziła. Pola, na których uprawiano glebę pługiem, są w najgorszym stanie – ziemia jest tam wyjątkowo przesuszona.
„To był ogromny błąd. Ale nie można przewidzieć braku deszczu. Przez cztery miesiące wcale nie padało, a temperatury były ekstremalnie wysokie. Te pola, gdzie ziemia była odwrócona pługiem, były dosłownie jak popiół. Wysiałem tam rzepak, który niestety nie chciał wschodzić. Podobny problem był na wszystkich polach, bo… „na pustyni” nic nie urośnie” – stwierdza rolnik.
Elastycznie i ekonomicznie
Dawka nowego herbicydu Atlantis Star pozwala na optymalizację kosztów i gwarantuje skuteczne zwalczanie wielu gatunków chwastów jednocześnie.
Susza zmusiła do oszczędności
Susza w gospodarstwie, którym zarządza pan Tomasz, mocno dała się we znaki. Straty w zbożach sięgają 30‑35%, a w kukurydzy ok. 80%. Według gospodarza, w 2018 roku udało się zaoszczędzić na środkach ochrony roślin dużo pieniędzy. Co prawda stosował on pestycydy, ale w mniejszych dawkach. Na polach było tak sucho, że mógł sobie na to pozwolić – w uprawach praktycznie nie było presji chorób i szkodników.
Zabieg herbicydowy został tu przeprowadzony w połowie kwietnia, kiedy warunki atmosferyczne na to pozwalały – nie było jeszcze za wysokich temperatur, a wilgotność gleby i powietrza była wystarczająca. Co ciekawe, Tomasz Turek główny nacisk w zwalczaniu chwastów stawia na zabieg wiosenny, a nie, jak to zazwyczaj bywa, na jesienny.
„Jesienią rzadko podejmuję decyzję o głównym zabiegu odchwaszczania. Ewentualnie opryskuję uprawy pod kątem miotły czy chwastów dwuliściennych, jeśli jest taka potrzeba. Powodem jest pogoda – u nas z reguły nie ma zimy, wegetacja roślin i chwastów praktycznie nie ustaje. Uważam więc, że jesienne opryski niewiele dadzą, bo i tak na wiosnę muszę użyć najlepszych preparatów i wysokich dawek herbicydów. W rezultacie nie ponoszę dwa razy aż tak wysokich kosztów” – podsumowuje Tomasz Turek.
W tym starciu wyczyniec nie ma szans
W 2018 roku po raz pierwszy pan Tomasz spróbował zwalczyć wyczyńca nowym herbicydem Atlantis Star. Jak stwierdza, sprawdził się on rewelacyjnie.
Wyczyniec polny (Alopecurus myosuroides)
„Zastosowaliśmy dawkę 0,3 kg/ha, oczywiście z adiuwantem Biopower. Po oprysk pole było idealnie czyste, tylko w jednym miejscu zrobiliśmy na polu tzw. „mijaka” i nad pszenicą sterczała „grzywa” wyczyńca. Swoją drogą, to było świetne doświadczenie, sprawdzające skuteczność tego herbicydu” – podkreśla Tomasz Turek.
Poza zmianą substancji aktywnych Tomasz Turek nie zmniejsza zalecanych dawek, nawet jeśli nasilenie chwastów lub ich wzrost jest niewielki. Rolnik doskonale wie, że takie działanie wspierałoby ich uodparnianie się.
„Zawsze rotuję substancje, więc w 2019 roku pewnie użyję innego herbicydu. Ale za dwa lata na pewno wrócę do środka Atlantis Star, to pierwszorzędny produkt”– mówi.
Stokłosa z kombajnem wkracza na pola
Na polach, które już trzeci rok z rzędu nie były zaorane, można zauważyć stokłosę. Chwasty „wchodzą” na plantacje z obrzeży pól, szczególnie że podczas żniw kombajn pomaga je rozsiewać.
„Dlatego właśnie w 2018 roku poprzeczniaki też były u nas pryskane preparatem Atlantis Star. Właśnie po to, aby zwalczyć te chwasty i nie roznosić ich dalej kombajnem po polu. Herbicyd świetnie sobie z nimi poradził”– podkreśla Tomasz Turek.